niedziela, 12 kwietnia 2015

Gorzka pamięć

o taninie, anyżowym cukierku i herbacie z cytryną 


Jutro się urodziłem, dzisiaj żyję, Wczoraj mnie zabiło... /Parviz Owsia/ 

To zdanie jest mottem książki J.S. Watsona pt. Zanim Zasnę, która nie ukrywam zrobiła na mnie duże wrażenie. Jest to całkiem ciekawie skonstruowany thriller, którego bohaterką jest Christine. Kobieta na skutek wypadku doznała urazu mózgu, którego skutkiem jest amnezja objawiająca się dodatkowo utratą bieżących wspomnień zawsze, gdy zapada w sen. W praktyce oznacza to, że każdego dnia budzi się jakby w obcym mieszkaniu, w obcym łóżku, obok obcego mężczyzny. Jeden fragment szczególnie rozbudził moją ciekawość:

Idę na dół i robię sobie picie. Gotuję wodę, herbata w torebce. Nie zaparzaj za długo i nie wyciskaj torebki grzbietem łyżeczki, bo wyciśniesz za dużo taniny i herbata będzie gorzka. Dlaczego pamiętam takie rzeczy, a nie pamiętam porodu?


http://www.empik.com/zanim-zasne-watson-s-j,
Moje skrzywienie zawodowe plus zainteresowanie psychologią kazały mi pogrzebać w notatkach ze studiów i Internecie w poszukiwaniu informacji na temat funkcjonowania naszej pamięci. Tak więc na cały proces pamięci składają się trzy podstawowe filary: kodowanie, przechowywanie i wydobywanie. I tu zaczyna się cała zabawa. Na każdym z tych etapów informacje ulegają zmianom, dlatego o skuteczności pamięci możemy mówić wtedy, gdy uda nam się zakodować, przechować i odtworzyć informacje, w jak najmniej zmienionym kształcie. To jeszcze nie wszystko, otóż normalne jest, że nie ma takiej możliwości żebyśmy zapamiętywali wszystko co nas otacza, bo byłoby to ogromnie uciążliwe, dlatego też każdy docierający do nas bodziec
( informacja) przechodzi przez takie potrójne sito. Pierwsze, nazywane pamięcią ultrakrótką albo inaczej  sensoryczną, gdyż przez bardzo krótki czas ok. 2 sekundy przechowuje informacje dostarczane za pomocą zmysłów. Potem mamy kolejne sito, pamięć krótkotrwała, czyli taki magazyn, w którym  impuls jest troszkę dłużej, jakieś 30 sekund no i wreszcie stacja końcowa czyli pamięć długotrwała. To jeszcze nie koniec, otóż naszą pamieć możemy podzielić na semantyczną, czyli obejmującą najogólniej mówiąc słowa i ogólne wiadomości o świecie oraz epizodyczną odnoszącą się do naszych wspomnień. Wyróżniamy jeszcze coś takiego jak pamięć proceduralna, odnosi się ona do pewnych czynności i nawyków, które wiemy dobrze jak wykonać, choć nie umiemy ich  dokładnie opisać słowami ( spróbuj komuś wyjaśnić słowami jak to robisz, że płyniesz ;). Oczywiście te podziały, jak to zwykle w nauce bywa są trochę sztuczne i mają jedynie dać nam obraz tego, jak ta nasza pamięć funkcjonuje. W przypadku bohaterki książki problemem jest nie tyle kodowanie informacji, co ich przechowywanie, a w szczególny sposób wydobywanie. I ten ostatni element dostarcza nam najczęściej największych problemów, np. podczas egzaminu bardzo często zdarza się tak, że odpowiedź mamy dosłownie na końcu języka i czasem nawet niewielka podpowiedź czy naprowadzenie pomagają nam odtworzyć to czego się nauczyliśmy.

Kwestie związane z pamięcią są naprawdę ciekawe, zwłaszcza, że jak to bywa w przypadku wielu procesów naszego mózgu, nie jest ona jeszcze do końca zbadana Zainteresowanych tematem odsyłam do literatury, ja korzystałam z książki Trening pamięci. Projektowanie, realizacja, techniki i ćwiczenia. Bąbel P.; Baran A.


A na koniec ciekawostka, jak anyżowy cukierek może pomóc w zdaniu egzaminu? Okazuje się, że w procesie zapamiętywania i odtwarzania informacji dużą rolę odgrywają nasze zmysły. Jeżeli zapamiętanie czegoś, jakiegoś konkretnego zagadnienia sprawia ci dużą trudność, spróbuj w tym czasie zjeść lub powąchać coś charakterystycznego np. anyżowy cukierek i powtarzaj to zawsze, gdy uczysz się tego konkretnego tematu. Jeżeli w trakcie egzaminu znów poczujesz ten smak o wiele łatwiej będzie ci odtworzyć zapamiętane informacje.




I jeszcze mój smak na dzisiaj: herbata z cytryną ( po przeczytaniu tej książki podświadomie przestałam wyciskać woreczek, żeby nie była gorzka;)

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Smak ciszy

Bardzo lubię klimat gór, choć nie mam okazji zbyt często zdobywać górskich szczytów to zawsze ilekroć uda mi się wybrać na taką wycieczkę, z wielkim zadziwieniem chłonę ich ogromną tajemnicę.  Półtorej roku temu pierwszy raz byłam w Tatrach i to, co szczególnie utkwiło w mojej głowie to ogromna cisza i poczucie takiej małości i wielkiej pokory wobec ogromu skał dookoła. I wtedy tak naprawdę uświadomiłam sobie jak te "problemiki" dnia codziennego tracą znaczenie, te nasze głupie spory o bałagan na półce czy to jaki kolor zasłon powiesić w pokoju. Teraz w okresie Wielkanocy jakoś szczególnie wróciło do mnie to uczucie, że wobec tej ogromnej Tajemnicy jaką w tym czasie przeżywamy wszystko inne traci znaczenie. Może to dobry czas aby coś w sobie zmienić odrodzić się? W końcu dzisiaj jest pierwszy dzień z reszty mojego życia, może warto go dobrze wykorzystać?:)